Robert Bijas
Fotografia przyrodnicza
O susłach
poniedziałek 30 marca 2020r.

Suseł perełkowany.

Do tej wyprawy szykowałem się w sumie kilka miesięcy. Zbieranie danych badawczych, informacji wszelakich. Rozmowy z ludźmi którzy tam byli i widzieli. Tłumaczenie dokumentów. Wieczorne ślęczenie z herbatką nad opisem gatunku, o behawiorze. Słowem wszystko. W sumie minęło osiem miesięcy od postanowienia do wykonania pierwszego wyjazdu i pierwszego zdjęcia.

Nadszedł dzień wyjazdu, poranek chłodny był . Ale to dopiero kwiecień, po srogiej zimie jaka nawiedziła nas tego roku zieleni traw trudno było oczekiwać, choć ptaki już radośnie szczebiotały. Był to wyjazd podczas którego chciałem zobaczyć teren, ale zobaczyć też to zwierzę. Byłem niezmiernie przejęty. Oczywiście papier z RDOŚ miałem. Byłem legalnie, a to dla mnie jest nadal ważne.

Stojąc z kolegą Zbyszkiem przyglądaliśmy się malowniczo pofałdowanemu terenowi. Przed nami rozpościerały się murawy kserotermiczne. Przed zejściem w dół postawiliśmy statywy a na nich nasze aparaty. Zaczęliśmy lustrować teren metr po metrze. Nie wiem nawet dlaczego ale byłem bardzo podekscytowany, zupełnie jakbym lwa podchodził. Nagle kolega mnie szturchnął, a mnie jakby prąd poraził. Patrzę na niego a ten mi wskazuje miejsce. Jest, kurczę jest suseł perełkowany. Tak to do niego tak się szykowałem. Widzę, i wiem że łatwo nie będzie. Wiedziałem wcześniej z lektury że to trudny przeciwnik, ale że aż tak?! To nie wiedziałem.

Matka natura każde stworzenie przysposabia tak by jak najlepiej radziło sobie w swoim środowisku.

I tak. Suseł perełkowany zamieszkuje murawy kserotermiczne, kopie nory w ziemi i kanały. Porusza się po swoich ścieżkach, przez siebie wydeptanych. Widzimy jak stoi słupka. Suseł ma ogromne migdałowe w kształcie oczy. Ich wielkość i umiejscowienie pozwalają zwierzakowi dostrzec niebezpieczeństwo na ziemi i w powietrzu już za daleka. Perełki na ciele naszego zwierzaka powodują optyczne rozbicie bryły w otoczeniu traw. Małe uszy jakby zamknięte zabezpieczają susła przed dostawaniem się piachu do ucha. Słuch ma nieco gorszy w stosunku do wzroku. Słyszy bardzo do brze w pewnym przedziale dźwięków. Zęby są dłuższe z przodu co pozwala sprawnie podgryzać rośliny. Łapki choć krótkie sprawiają wrażenie mocnych. I takie w istocie są. No ktoś te nory i kanały musi kopać. Zauroczeni wspaniałym widokiem ruszyliśmy szukać dobrego miejsca na robienie zdjęć. Z wolna przemierzaliśmy teren rezerwatu poruszając się tylko po drogach. Pamiętacie? Przede wszystkim nie szkodzić. Choć tu i o tej porze ciężko im zaszkodzić. Już widziałem jak wyglądają jak się zachowują. Wędrowaliśmy dalej. Zatoczyliśmy niemal pętlę, gdy ukazał się nam prosty odcinek drogi. Po niej to z szybkością Orient expresu poruszały się susły. W tym miejscu było ich więcej, widocznie więcej. I był dołek w drodze a za nim była norka. Ja lobię dołki, bo łatwo się w nich chowam. Zatrzymaliśmy się, obserwujemy. Wszedłem w ten dołek i się przymierzam. Już wiem że będzie dobrze.

Jak to na wiosnę aura bywa w kratkę, a susełki kochają ciepełko. Więc odkładamy naszą wyprawę na lepszy czas. W tym czasie robię zdjęcia w innych częściach pięknej Lubelszczyzny
i uroczego Roztocza. Nastał maj i ciepło, momentami było upalnie. Do końca maja zostało parę dni. Spakowałem sprzęt fotograficzny w tym laptopa i 10 metrów kabla. Miałem zezwolenie na wwiezienie sprzętu autem. Było tego trochę. Szaro jeszcze było i chłodno jak rozciągnąłem kabel USB, komputer postawiłem na skrzynce. Zasilanie poszło z falownika podpiętego do auta. Podłączyłem aparat do kabla. Siadłem na foteliku. Pierwsze uruchomienie, w duchu się cieszę że będzie pięknie. Bez ingerencji większej w środowisko. Moja radość z tego faktu nie trwała długo. Coś poszło nie tak i lapek padł. Załączam raz jeszcze i nic. Słońce jeszcze nie wyszło zza horyzontu. Może jeszcze nic straconego? W pośpiechu zbieram graty razem z kolegą. Nerwy mną targają straszne. Aparat został na statywie przesłonięty siatka maskującą, ja łykam kilka łyków herbaty. Oczywiście z cytryną. Idziemy po cichutki skuleni ubrani w moro a jakże. Czapki z daszkiem na głowach ( to błąd był straszny w skutkach). Położyłem się na bluzie bo ciepło zaczęło się robić. Kolega leży w drugiej koleinie. Rany co ty robisz? Pokazuję mu na migi że nie ma czapki. Pokazuje ze gorąco. Przyjacielu mówię mu twa siwa głowa będzie je płoszyć kolega mrugnął do mnie i zaraz zawinął głowę małą siatką maskującą. Leżymy. Temperatura rośnie, jest coraz cieplej. Coraz spoglądam w wizjer czy coś się nie pojawia. Zauważam rzecz bardzo niepokojącą. Obraz mam rozmazany, zupełnie jak przy ognisku. No to nici ze zdjęć z powierzchni gruntu. Podnoszę aparat patrząc w wizjer. Efekt rozmycia minął na wysokości 30 cm.

Jest gorąco i wilgotno ziemia oddaje wilgoć zgromadzoną przy wcześniejszych opadach. Leje się ze mnie i z kolegi. Martwię się nieco o jego zdrowie bo serducho ma chore. Słyszymy obaj pogwizdywanie, najpierw z daleka potem coraz bliżej.

Jest!Jest! Delikatne przesunięcie obiektywu, lekkie kadrowanie i naciskam spust. Serce mało mi piersi nie rozerwie. Migawka trzaska raz za razem, u kolegi to samo. Zaczynam znowu oddychać powoli i cicho. Suseł był oddalony o jakieś osiem metrów gdy usłyszeliśmy jego gwizd. Robiliśmy zdjęcia gdy był dużo bliżej. Nastała przejmująca cisza. Czy myśmy to spowodowali, czy to nasz wina? Kolega tyłem czołga się do auta. Ja zostaję, gdy zmieniam nieco pozycję bo kręgosłup zaczyna przypominać że to nie jest dobra pozycja dla niego, widzę w powietrzu jakieś drapieżniki. Ach to one spowodowały ucieczkę susełków. Leżę znowu jak należy. I czekam, pot zalewa mi oczy. Mam kilkanaście zdjęć, ale nie o to mi chodziło. Czekam, dziwnie coś mnie kark piecze. I jest pojawił mi się z lewej strony dość blisko. Obiektyw wyostrzył naciskam spust poszła seria a suseł na miejscu, uff, ale ulga. Robię następne zdjęcia susłom, w różnych pozycjach i sytuacjach. Upał powoduje że zaczyna mnie głowa boleć. Susły znikają za sprawą drapieżnika kołyszącego się w przestworzach. Z ciągam siatkę z siebie i na czworakach się wycofuję do samochodu. Tam spotykam kolegę siedzącego w cieniu auta. Gdy siadam obok niego, mówi, aleś ty uparty. Fakt uparty jestem, i chyba niespełna rozumu. W taki skwar leżeć plackiem na ziemi. Kark pali mnie coraz bardziej. Wracam na kolanach i ładuję się pod siatkę. Po chwili pojawiają się susły, biegają w tą i z powrotem. I jeden taki bieg uchwyciłem. Mam susła jak biegnie z pęczkiem traw do wyściełania norki. Musicie wiedzieć że to samiec urządza norkę w której będzie przyjmował partnerkę. To gwizdanie, to także wołanie, zapraszanie samiczki. Pokazanie jaki to on zaradny. Leżę dalej, pot zalewa mi oczy. Susłom jakoś nie przeszkadza moja obecność, robię kolejne zdjęcia. Suseł stanął słupka robię zdjęcia. Znowu cisza. Jestem bardzo zmęczony. Wycofuję się. Gdy siedzę i jem kanapkę w cieniu samochodu widzę jak suseł zagląda w mój teleobiektyw. Tego faktu nie zdążyliśmy zatrzymać w kadrze. Suseł znikł. Za nami rozległ się warkot pędzącego ciągnika. Wybiegłem na drogę machając prosto do aparatu. Zabrałem go z drogi. Rolnik zwolnił i śmiejąc się do mnie. Mówi tak; proszę się nie przejmować zaraz wrócą i pojechał. Wiózł wodę dla krów które tam są programowo wypasane. Wracał już inną drogą. Słońce już wysoko było, aparat w ręku. Oparłem się o maskę samochodu i patrzę. Jest trochę tego niektóre kadry całkiem całkiem. Dam tym susłom odpocząć od siebie. Sprzęt poskładany. Tylko ten kark mnie piecze. Mówię koledze weź zobacz co tam się porobiło. Kolega odchyla koszulkę, i pyta masz zapasową koszulkę bo tą trzeba zdjąć. Wyjątkowo miałem jakąś w samochodzie. Zbycho mówi, Robert to będzie bolało teraz i jeszcze tydzień. Powoli kolega zdjął ze mnie koszulkę razem z naskórkiem. Piecze że szok. Pytam a to co na karku to co tam? Robert tu masz normalnie oparzenie. Jedźmy już do domu. Każdy ruch sprawia mi ból. Wyprawa była super, powstały fajne zdjęcia. A ja siedziałem w domu przez tydzień. Niebawem kupiłem sobie kapelusz, ten osłoni kark przed palącym słońcem.

Dziękuję Panie Krzysztofie za informacje. Dziękuję Panu Mirosławowi i wielu innym ludziom dzięłi którym mogłem zrobić zdjęcia susłów perełkowanych.