Robert Bijas
Fotografia przyrodnicza
czwartek, 9 kwietnia 2020

Siedząc kiedyś na schodach Domu Dziecka w Puławach, brudny i śmierdzący po fotografowaniu nietoperzy na poddaszu rozmawiałem z chiropterologiem o tym co chcę robić dalej. Opowiedziałem o moim marzeniu, o wydaniu książki o ssakach żyjących na Lubelszczyźnie. Usłyszałem od niego no to Robert porwałeś się z motyką na słońce. Zapewnił że będzie mi pomagał i kibicował. Słowa dotrzymuje do tej pory. Od razu dodał, słuchaj niebawem do RPN przyjedzie doktor z UP Adama Mickiewicza w Poznaniu. Będą monitorować popielicowate. Weź podejdź i się zorientuj, z pewnością Ci pomoże.


WIĘCEJ >
czwartek, 9 kwietnia 2020

Fotografowałem już regularnie popielice, uczestniczyłem również w ich monitoringu. Będąc kiedyś z ekipą studentów i znanym mi już dobrze badaczem w lasach Krasnobrodzkich zadano mi pytanie. A widział pan już orzesznicę? No nie w rzeczywistości. To jak będziemy wracać to zahaczymy o powierzchnię badawczą. Dobrze z chęcią zobaczę rudzielca.

Minęło kilka godzin, skręciliśmy w bok od drogi głównej. Doktorantka weszła w gąszcz, po chwili wychodzi z szerokim uśmiechem na twarzy i mówi jest. Pod pachą ma pudełeczko które zawiesiła jakiś czas temu. Skupiliśmy się wokoło niej. Wysuwa z pudełeczka trawy, liście. Delikatnie, delikatnie. Jest zwierzątko, rude, maleńkie, zwinięte w kłębek. Zapytała czy ktoś chce potrzymać, nie było chętnych, więc ja się zgłosiłem. Jakież było moje zaskoczenie gdy widziałem na dłoni śpiące zwierzątko (chłodno było) a nie czułem wagi. Zwierzak wrócił do swojego domku, ten został zaniesiony tam skąd go wzięto. Byliśmy tam jeszcze parę razy, ale nie zawsze był czas by zajrzeć w miejsce z orzesznicą.


WIĘCEJ >
czwartek, 9 kwietnia 2020

To było wtedy kiedy już miałem jako tako ogarnięte popielice i orzesznice, teraz skupiłem się na koszatce. Nie, o popielicach nie zapomniałem. Zacząłem od lektury dostarczonej mi przez pracownika KUL. Po lekturze już wiedziałem że to będzie droga przez mękę.

Rozpocząłem od rozpoznania środowiska życia koszatek. Wiedziałem że zajmuje poziom niższy niż popielica i wyższy niż orzesznica. Las też już był inny niż w przypadku popielicy czy orzesznicy. Wytypowałem kilka miejsc, powiesiłem karmniki. Środowisko występowania koszatki to las mieszany z przewagą lasu jodłowego i świerkowego, gdzie świerki nie były dość dominujące ani dość wysokie. Codziennie jeździłem sprawdzać miejscówki. Nic. Zupełnie nic. Niektóre eliminowałem, część przeniosłem. Najczęściej były to ślady w postaci odchodów myszy. Mijały dni i tygodnie, miesiące. Upłynął rok. W tym czasie fotografowałem różne zwierzęta i ptaki. Ale nadal z uporem maniaka szukałem malutkiego zwierzaka z przepaską na oczach. Koszatka jest tylko troszkę większa od orzesznicy i też prowadzi nocny tryb życia i wbrew obiegowej opinii jest oportunistką. Zje owoce, chcrząszcze i inne owady, nie pogardzi pisklętami, czy malutkimi myszami. Tak, jak myszy założą gniazdo gdzieś gniazdo w jej pobliżu to młode mają duże zagrożenie życia. Dzieje się tak zazwyczaj gdy brakuje innego pokarmu. Świat przyrody nie jest czarno biały i taki oczywisty jak to stara się nam to przekazać.


WIĘCEJ >
czwartek, 9 kwietnia 2020

Chomik europejski.

Wiele lat temu, kiedy zacząłem zbierać materiał o drobnych ssakach padło pytanie jednego ze starszych ludzi. A, a chomika to widziałeś, no wiesz chom. On na polach uprawnych żyje. No nie widziałem. Posiedziałem, poczytałem co w internetach i bibliotekach mieli. Już wiedziałem gdzie go szukać. Pierwsze zasiadki rozpocząłem na polach nad zbiornikiem Nielisz. Tak mi doradził kolega wędkarz tam łowiący. Od razu przestrzegł, Robert tylko tam paluchów do tej nory nie pchaj bo ci je odgryzie, albo bardzo pokaleczy. To zadziory są straszne. Wiele lat później miałem się o tym przekonać. Niestety, ta i inne zasiadki z paliły na panewce. Jeszcze wtedy nie wiedziałem jak bardzo podejrzliwe i płochliwe są to stwory. Niespodziewanie odwiedzili mnie koledzy fotografowie, którzy mieli dużo większe doświadczenie niż ja. O mojego szwagra dowiedziałem się że u jego dalszej rodziny jest chomik nie jeden na polu. Pojechaliśmy pod wskazany adres, wytłumaczyliśmy o co chodzi. Ostrożnie penetrowaliśmy miedzę, znaleźliśmy kilka miejsc żerowania, ale tylko jedno było większe i aktywne bardzo. Wiele lat później to się potwierdziło, nie przy wszystkich otworach da się robić zdjęcia chomikom.


WIĘCEJ >
czwartek, 9 kwietnia 2020

Karlik malutki

Wiele lat temu, gdy zaczynałem przygodę z nietoperzami w Puławach nie wiedziałem że mnie talk zafascynują. Skorzystałem pewnego razu z możliwości uczestniczenia w monitoringu nietoperzy w Roztoczańskim Parku Narodowym. To było dziesięć wspaniałych nocy. Zrobiłem trochę zdjęć dokumentacyjnych. W tym właśnie momencie, w tym czasie powstała chęć fotografowania tych nocnych łowców w locie.

Rzecz bardzo trudna przy fotografowaniu ptaków, a cóż dopiero nietoperzy w nocy. Lampa błyskowa nie załatwi wszystkiego jak się domyślacie. Trzeba jeszcze te nietoperze znaleźć, gdzie żerują, skąd wylatują. Powiedziano mi że rzuciłem się z motyką na słońce. Mieli rację. Jest gatunek nietoperzy który wzięliśmy z kolegą na tapetę, nie były to karliki. To były Nocki Rude. O nich opowiem następnym razem. To one wymusiły na nas by zacząć myśleć jak to zrobić by z automatu migawkę wyzwolić. Obok stanowiska gdzie staraliśmy się coś poradzić by zdjęcia nocka rudego wyszły tuż obok była kolonia bohatera dzisiejszego opowiadania.


WIĘCEJ >
poniedziałek, 30 marca 2020

Żołny

Więcej zdjęć w zakładce ptaki.

Legendarny klejnot w koronie Polskiej awifauny. Ptak o którym śniłem wielokrotnie, wiele o nim słyszałem. Gdy człowiek chwyta się wielu trudnych gatunków to zawsze coś wychodzi tylko połowicznie. Ganiam za tymi małymi zas..cami i też różnie to wychodzi.

Jak wiecie już z moich opowieści, większość moich fotografii zawdzięczam dobroduszności moich kolegów. Tak było i tym razem. Zadzwonił telefon. Kolega od sóweczki dzwoni i mówi: A kiedyś wspominałeś że chciałbyś zrobić zdjęcie żołnom. Jasne że chciałem i nadal chcę, a co masz rozkminione? No mam. Przyjeżdżaj.


WIĘCEJ >
poniedziałek, 30 marca 2020

Wiewiórka

Z tym zwierzakiem spotykamy się już jako dzieci. Jest to pierwszy dziki zwierz w naszym życiu. Tak też było i w tym przypadku.

Stary dom, stary pochylający się ze starości dom i wielki kasztanowiec, przez nas nazywany kasztanem. Olbrzym ten rósł tuż naprzeciwko mojego okna. To było naprawdę bardzo dawno temu. Przed domem po lewej stronie rosła grusza stara jak ten dom zapewne bo już nie obdarowywała mieszkańców słodkimi owocami. Za domem zaś rosła piękna roztoczańska sosna. Też już swoje lata miała, pochylała się już coraz bardziej. Las był tuż za płotem. Niektórzy pewnie jeszcze pamiętają te czasy i zapach pączków unoszący się dokoła domu, lub cebularzy. Tak było.


WIĘCEJ >
poniedziałek, 30 marca 2020

Suseł perełkowany.

Do tej wyprawy szykowałem się w sumie kilka miesięcy. Zbieranie danych badawczych, informacji wszelakich. Rozmowy z ludźmi którzy tam byli i widzieli. Tłumaczenie dokumentów. Wieczorne ślęczenie z herbatką nad opisem gatunku, o behawiorze. Słowem wszystko. W sumie minęło osiem miesięcy od postanowienia do wykonania pierwszego wyjazdu i pierwszego zdjęcia.

Nadszedł dzień wyjazdu, poranek chłodny był . Ale to dopiero kwiecień, po srogiej zimie jaka nawiedziła nas tego roku zieleni traw trudno było oczekiwać, choć ptaki już radośnie szczebiotały. Był to wyjazd podczas którego chciałem zobaczyć teren, ale zobaczyć też to zwierzę. Byłem niezmiernie przejęty. Oczywiście papier z RDOŚ miałem. Byłem legalnie, a to dla mnie jest nadal ważne.


WIĘCEJ >
poniedziałek, 30 marca 2020

Było to dawno temu, gdy jeszcze nie fotografowałem. Ale jak to u mnie bywa częściej gdzieś w lesie czy z wędką niż w domu. Wczesną wiosną słyszałem potem widziałem jak nad głową wysoko w przestworzach lecą kluczem wielkie ptaki. Ten głos, ten klangor to był taki głos tęskny i przyjazny dla ucha jednocześnie. Robiło się ciepło, nadchodziła wiosna. Okres nadziei i rozrodu, zalewania łąk i kwitnienia roślin leśnych i łąkowych. Pąki na drzewach nabrzmiewały sokami dopiero co zagrzanymi dzięki coraz dłuższym dniom. Nawet wiosenny deszcz już nie jest przykry. Po nim zawsze pojawiało się coraz więcej zieleni. Mijał czas, i zmieniały się zainteresowania. Nastawała jesień, jeszcze drzewa zielone liście miały jak już słychać było klangor żurawi. Tylko kierunek się zmienił. Widok ten zawsze mnie smutkiem napawał, wiedziałem że nie wszystkie dolecą na miejsce i nie wszystkie do nas wrócą. Zwiastowały także nadejście szarej jesieni i srogiej zimy.


WIĘCEJ >
wtorek, 24 marca 2020

Głuszec

Na głuszca nigdy się nie zasadzałem, nie tropiłem. Nie nękałem swoją osobą. A musicie wiedzieć że głuszec jest pod ścisłą ochroną gatunkową. Ale jak to się po lesie się człowiek szwenda to zawsze na coś wlezie. Tak było i tym razem. Kolega podpowiedział mi żebym zboczył z trasy nieco to mogę natknąć się na głuszca. Niespieszno mi było, więc odwlekałem tą podróż. Los jednak nieco popchnął mnie ku głuszcom.

Jechałem kiedyś wczesnym rankiem do lasu, na moją ukochaną łączkę gdy nad samochodem przeleciała głuszka. Głuszka, znaczy samica głuszca. Kura. Ciśnienie walnęło mi takie że zatrzymałem auto, i wysiadłem. Dla mnie to było ogromne przeżycie. Tyle co ja się naoglądałem doskonałych zdjęć głuszców i opowiadań o nich, to teraz przed oczyma przewijały mi się zdjęcia głuszców jak w kalejdoskopie. Nie uwierzycie ja nawet słyszałem jak tokują, słyszałem chrzęst łamanych gałązek. Uspokoiłem się, obrazy i dźwięki znikły, pozostał zapach sosnowego lasu i śpiew ptaków. W końcu to początek kwietnia był. Powietrze rześkie i pachnące ale wiaterek jeszcze nieco chłodny był.


WIĘCEJ >